Ten post traktuję jako wylanie na papier pewnych spostrzeżeń. Po wykładzie dr Agnieszki Kozak stwierdziłam, że jestem szczęśliwym człowiekiem. Dlaczego? Dlatego, że mam siebie, dlatego że się ze sobą zaprzyjaźniłam. Ktoś puknie się w głowę? Terapeutka pisze, że po porostu lubi się. I tu się zatrzymam. Dlaczego mam myśleć o sobie źle? Dlatego, że coś w swoim życiu osiągnęłam, że do czegoś swoją ciężką pracą doszłam? Całe życie jesteśmy wystawiani na ocenę. Słyszymy: "Nie garb się", " To, co Pani w tej chwili zrobiła uznaje za niestosowne". Czy nie jest Nam przykro, że ktoś , kto w ogóle Nas nie zna przyszywa Nam łatkę, bo coś pokątnie usłyszał. Jak bardzo człowiek liczy się z opinią innych? Doszło do tego, że Ja sama zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ktoś, kto w ogóle nie zasłużył na krytykę jest ciągle oceniany. Jestem tylko człowiekiem ze swoimi zaletami i wadami i dobrze mi jest z tym. Łapie się na tym, iż idąc na egzamin staje się niewolnikiem swojego lęku.